Nastąpił w końcu dzień, w którym przeszłam na high level mojego gotowania!
Otóż postanowiłam przyrządzić kaczkę! W moim rodzinnym domu
kaczki się nie robiło, ale odkąd teściowa poczęstowała mnie kaczką swojej
roboty, bardzo mi posmakowała i zapragnęłam spróbować swoich sił w
przyrządzaniu tej jakże wykwintnej (przynajmniej dla mnie) potrawy! A więc wiadomo już,
ze przepis jest od teściowej.
Składniki:
- cała kaczka,
- jabłka 3-5 sztuk,
- suszone śliwki i morele, może być też żurawina,
- sok z cytryny,
- oliwa z oliwek,
- przyprawy: majeranek, pieprz, sól,
- ziemniaki i przyprawy do nich (do ziemniaczków pieczonych)
Wykonanie:
Przyrządzenie kaczki trwa niestety dłużej niż, przykładowo zrobienie kotletów
z kurczaka. Proces przyrządzania zaczyna się już dnia poprzedzającego jej
pieczenie! Trzeba przygotować odpowiednią marynatę!
Ja dałam sok z cytryny, troszkę oliwy (teraz bym tego nie dodała
– napiszę potem dlaczego), majeranek,
czosnek pokrojony.
Kaczuszkę świeżą lub odmrożoną (tutaj uwaga - wyczytałam gdzieś:
kaczkę rozmraża się powoli, stopniowo, u mnie prawie cały dzień- nie można jej wkładać
pod gorąca wodę, czy inaczej przyspieszać proces rozmrażania, bo będzie potem
twarda i niedobra) nacieram moja marynatką i czosnkiem ze wszystkich stron (w środku również) i
zostawiam na noc w lodówce.
Na następny dzień, do kaczki dodaję pokrojone jabłka, morele
i śliwki - ale nie zbyt dużo, żeby się na początku nie spaliły - wkładam do naczynia
żaroodpornego i przykrywam je! Piekę ją długo: ok 2-2,5h w temperaturze 200 stopni.
Ale robię to fazami: co chwilę sprawdzam
jej stan, polewam wytopionym tłuszczem, obracam, ok godziny przed końcem pieczenia
dodaje resztę owoców i odkrywam naczynie,
aby kaczula się zarumieniła. Zmniejszam też trochę temperaturę w piekarniku.
Wyjmuję, rozcinam, nakładam wraz z owocami.
Ja podawałam ją z pieczonymi ziemniaczkami.
Doskonale również do mięsa kaczki pasuje czerwone, wytrawne lub półwytrawne
wino J
A teraz moje uwagi:
Ponieważ robiłam to po raz
pierwszy (przyznam szczerze, ze byłam zestresowana, latałam ciągle do
piekarnika sprawdzać kaczusie ;) ) na pewno popełniłam sporo błędów. Już teraz wiem,
co robić, a czego nie robić.
Otóż moja kaczka okazała się bardzo
tłusta! Nie było tego widać po niej, ale jednak! Wytopiła z siebie tyle tłuszczu, (o niestety nie bardzo przyjemnym zapachu) że wylewałam go chochelką. Proponuję więc w ogóle zrezygnować z pokrapiania ja oliwą, co najwyżej troszkę na sam spód
naczynia. Lepiej dodać wody.
Dowiedziałam się również później,
ze należało odciąć jej nadmiar tego tłuszczu, skóry z kupra, czego wcześniej nie
zrobiłam.
Ogólnie uważam, ze jak na pierwszy
raz nie wyszła zła ta kaczka cała, ale z biegiem czasu będę się doskonalić J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz